Strona główna
                                       
CUDA ŚW. FRANCISZKA







Pamiętajmy:
Nadzwyczajne dary i wydarzenia św. Franciszek postrzega jako wezwanie do przemyślenia własnego sposobu życia, do refleksji nad osobistą niegodnością oraz nad wielkością dobroci i miłości Boga.
Dla niego najistotniejsze w życiu jest coś innego niż spektakularne cuda, znaki i nadzwyczajne wydarzenia.
Św. Franciszek jednego głęboko pragnie - to komunia z Bogiem żywym i poznanie Jego woli, której chce siebie podporządkować.
Zechciejmy za św. Franciszkiem tegoż pragnienia i z pokorą przyjmujmy za jego przyczyną wszelkie dary Boże jakiekolwiek one będą.

CUDA ZA ŻYCIA

    Uzdrowienie chłopca z krzywicy
    W mieście Tuscanella gościł u pewnego rycerza, którego jedyny syn od urodzenia był chory na krzywicę. Na usilne prośby ojca, Franciszek, podnosząc chorego za rękę natychmiast go uzdrowił. Wszyscy widzieli, jak chłopiec nagle wzmocniony zerwał się »chodząc, skacząc i wielbiąc Boga« (Dz 3,8).

    Uzdrowienie paralityka
    W mieście Narni na usilną prośbę biskupa znakiem Krzyża od stóp aż do głowy nakreślonym, przywrócił doskonałe zdrowie pewnemu paralitykowi, który był zupełnie pozbawiony władzy we wszystkich swoich członkach.

    Uzdrowienie chłopca
    W diecezji Rieti od czterech lat żył chłopiec tak spuchnięty, że w żaden sposób nie mógł zobaczyć nawet swoich nóg. Przyniesiony do niego przez zapłakaną matkę natychmiast, gdy tylko mąż święty dotknął go świętymi rękoma, został uzdrowiony.

    Uzdrowienie innego chłopca
    W pobliżu miasta Orte, jeden chłopiec był tak pokrzywiony, na skutek połamania kości, że głową dotykał nóg. Na żałosne prośby rodziców, otrzymawszy od niego znak krzyża, natychmiast się wyprostował i zaraz został uzdrowiony.

    Uzdrowienie kobiety
    Pewna kobieta z Gubbio miała tak pokrzywione i wyschnięte obie ręce, że nie mogła nimi nic robić. Znakiem Krzyża uczynionym przez Franciszka w imię Pańskie, zostały one tak doskonale uzdrowione, że natychmiast wróciła do domu i własnymi rękoma przygotowała posiłek dla niego i dla ubogich, jakby druga teściowa Szymona (Mt 8,14 nn).

    Uzdrowienie ociemniałych
    Pewnej ociemniałej dziewczynce z Bevagna przywrócił upragniony wzrok, gdy w imię Trójcy Przenajświętszej swoją śliną trzykrotnie pomazał jej oczy. Podobnie ociemniała kobieta z Narni, przyjmując od niego znak Krzyża, odzyskała upragniony wzrok.
    W Bolonii pewien chłopiec miał takie bielmo na jednym oku, że niewłaściwie nim nie widział i nie było na to żadnego lekarstwa. Po uczynieniu na nim znaku Krzyża od stóp do głowy przez sługę Pańskiego, odzyskał tak mocny wzrok, że po wstąpieniu później do Zakonu Braci Mniejszych twierdził, że dużo lepiej widział okiem, które było wcześniej chore, aniżeli tym, które zawsze było zdrowe.

    Uzdrowienie opętanych
    W Sangemini sługa Boży został przyjęty w gościnę przez pewnego pobożnego człowieka, którego żona była dręczona przez szatana. Po modlitwie, rozkazał szatanowi na mocy posłuszeństwa, aby ją opuścił i gdy mocą Bożą natychmiast go wypędził, okazało się jasno, że mocy świętego posłuszeństwa nie może się oprzeć przewrotność szatańska. W Citta di Castello szalony i podły duch opętał pewną kobietę. Po otrzymaniu rozkazu na mocy posłuszeństwa od świętego męża, odszedł oburzony, zostawiając ją zdrową na ciele i umyśle.

    Uzdrowienie współbrata
    Również pewien brat był tak bardzo chory, że wielu twierdziło, iż jest raczej opętany przez szatana, aniżeli normalnie chory. Często, bowiem rzucał się na ziemię i »tarzał z pianą w ustach« (Mk 9,19) mając członki ciała to ściągnięte, to rozciągnięte, to pozwijane, to powykręcane, to znowu sztywne i twarde. Czasami zupełnie wyciągnięty i sztywny lub tak zwinięty, że stopy miał równo z głową, był unoszony w górę i natychmiast strasznie spadał na ziemię. Litując się nad nim, tak strasznie i nieuleczalnie chorym, sługa Chrystusowy pełen miłosierdzia, posłał mu okruszynę chleba, który sam jadł. Połknięta przyniosła choremu zdrowie i już nigdy więcej nie odczuwał przykrości tej choroby.

    Pomoc przy porodzie
    W okolicach Arezzo, pewna kobieta cierpiała przez wiele dni bóle porodowe i była już bliska śmierci. Dla zrozpaczonej nie było już żadnego ratunku poza pomocą Bożą. Gdy zaś sługa Chrystusowy przewożony na koniu z powodu choroby przejechał przez tamte okolice, tak się zdarzyło, że trzeba było odprowadzić zwierzę przez wioskę, w której chora tak cierpiała. Tamtejsi mieszkańcy zobaczywszy konia, na którym jeździł święty mąż, wzięli lejce, aby położyć przy chorej. Dziwne było ich dotknięcie, po którym oddalone zostało wszelkie niebezpieczeństwo, a kobieta natychmiast szczęśliwie porodziła.

    Inne uzdrowienia
    Pewien człowiek z Citta delie Pieve, pobożny i bogobojny, miał u siebie pasek, którym przypasywał się święty Ojciec. Gdy wiele kobiet i mężczyzn w owej miejscowości chorowało na różne choroby, szedł on do ich domów, a umoczywszy pasek w wodzie, dawał chorym tę właśnie wodę do picia i w ten sposób wielu chorych odzyskiwało zdrowie. Również, gdy chorzy jedli chleb dotknięty przez męża Bożego, dzięki mocy Bożej, szybko powracali do zdrowia.

CUDA POŚMIERTNE

    Moc świętych stygmatów
    W Katalonii, w pobliżu Lerida, człowiek imieniem Jan, bardzo czcący św. Franciszka, pewnego wieczoru szedł drogą, przy której zaczaił sie wróg, by zabić (...). Zadał mu tak wiele ciężkich ran mieczem, że nie było prawie żadnej nadziei na odzyskanie zdrowia. Już za pierwszym ciosem prawie zupełnie odciął mu rękę i ramię (...) Lekarze orzekli, że jest rzeczą niemożliwa leczyć go (....). {Jan} Zaczął błagać tak, jak tylko mógł św. Franciszka ... Wzywał Jego i Matkę Najświętszą z największa ufnością (...) zobaczył nagle, że ktoś w habicie ..... wszedł. Odzywając się do niego po imieniu, powiedział: "Ponieważ zaufałeś mi, oto Pan cię uzdrowi". Gdy chory zapytał go, kim jest, odpowiedział, że jest Franciszkiem i natychmiast przybliżywszy się, pozdejmował opatrunki i według przekonania chorego, posmarował wszystkie rany maścią. Natychmiast zaś, gdy poczuł miły dotyk owych świętych rąk, będących w stanie uzdrowić go mocą Zbawicielowych stygmatów, zniknęła zgnilizna, ciało sie odnowiło, a rany zagoiły i zostało mu przywrócone pierwotne zdrowie. Uczyniwszy to, błogosławiony Ojciec odszedł. Jan zaś czując się zdrowy, pełnym głosem uwielbiał radośnie Boga i św. Franciszka. (...) {Żonie i domownikom} powiedział: "... dotykiem swoich świętych rąk zupełnie uleczył moje rany." (...)

    Wskrzeszenie zmarłych
    W Pomarica, w górzystych okolicach Apulii, pewni rodzice mieli jedyną córkę, młodą i bardzo kochaną. Kiedy ona na skutek ciężkiej choroby zmarła, rodzice niespodziewając się już następnego dziecka uważali, że razem z nią właściwie i oni umarli. Gdy krewni i przyjaciele zgromadzili się na ten żałosny pogrzeb, nieszczęśliwa matka leżała tak, że nie pojmowała z tego, co sie działo. Tymczasem św. Franciszek (...) raczył nawiedzić opuszczoną kobietę ukazując się jej i pocieszając życzliwie, powiedział: "Nie płacz", albowiem zgasłe światło twojego potomstwa, które opłakujesz, zostanie ci oddane za moim wstawiennictwem. Kobieta wstała natychmiast i ujawiając wszystko, co jej Święty powiedział, nie pozwoliła wynieść martwego ciała, lecz wzywając z wielką wiarą imienia Franciszka i obejmując zmarłą córkę, na oczach wszystkich zdumionych, podniosła ją żywą i zdrową.

    Uratowani od niebezpieczeństwa śmierci
    W Corneto Tarąuinia ośmioletni chłopiec, imieniem Bartłomiej, przyniósł do braci trochę jedzenia dla pobożnych mężczyzn, którzy tam pracowali przy odlewaniu dzwonu. I oto nagle, zerwał się tak silny; wiatr, że zatrząsł całym domem, a wielkie i ciężkie wrota przywaliły chłopca. Wszyscy sądzili, że tak mocne uderzenie i tak wielki ciężar, zmiażdżyły go. Rzeczywiście, nie można było u niego zauważyć żadnych oznak życia. Wszyscy tam obecni przybiegli, wzywając również na pomoc św. Franciszka. Nawet jego sparaliżowany ojciec, nie mogąc się ruszyć z powodu wielkiego bólu, modłami i ślubami polecał syna Św. Franciszkowi. Gdy odwalono wielki ciężar, oto ten, którego uważano za zabitego, jakby ze snu zbudzony, powstał uradowany, nie mając na ciele żadnego zranienia. Mając zaś czternaście lat, został Bratem Mniejszym; Później zdobywszy wykształcenie, stał się w zakonie sławnym kaznodzieją.

    W Lentini mężczyźni oderwali z pobliskiej góry ogromny kamień, z którego miano zrobić ołtarz w kościele św. Franciszka. Kościół ten miał być wkrótce konsekrowany. Gdy około czterdziestu ludzi usiłowało załadować ten kamień na wóz, często próbując to zrobić, nagle przywalił on jednego z nich, jakby płytą grobową. Gdy przerażeni, nie wiedzieli, co robić, większa część z nich odeszła zrozpaczona. Zostało ich tylko dziesięciu, wzywając żałosnym głosem św. Franciszka, aby przecież w jego służbie nie pozwolił tak strasznie zginąć temu człowiekowi. Jeszcze raz odważnie spróbowali i tak łatwo udało im się odsunąć bryłę, że nikt nie wątpił, iż pomógł im św. Franciszek. Człowiek ów, podniósł się zupełnie zdrowy, a ponadto odzyskał siłę wzroku, która przed tym wypadkiem była bardzo słaba. Stało się tak, aby wszyscy zrozumieli, że nawet w sprawach beznadziejnych zasługi św. Franciszka mają wielką moc.

    Uratowani od utonięcia
    Pewni żeglarze, gdy do portu Barletta mieli jeszcze około dzieŹsięciu mil, znalazłszy się w wielkim niebezpieczeństwie, na skutek coraz bardziej szalejącej burzy, w obawie o życie, zarzucili kotwice. Nawałnica morska szalała coraz bardziej. Liny kotwic zostały zerwane, a oni miotani burzą na wszystkie strony, nie mogli płynąć we właściwym kieŹrunku. Dzięki Bogu, morze się uspokoiło, a oni usiłowali podciągnąć kotwice, których liny bezwładnie unosiły się na powierzchni wody. Gdy nie mogli tego zrobić własnymi siłami, wezwawszy pomocy Świętych i wiele się namęczywszy, nie zdołali uchwycić ani jednej. Był tam rówŹnież pewien żeglarz, imieniem Perfekt,69 w obyczajach jednak bardzo niedoskonały. Z drwiną odezwał się do towarzyszy: „Oto, wezwaliście na pomoc wszystkich Świętych i jak widzicie, żaden z nich nie przychoŹdzi z pomocą. Wezwijmy na pomoc tego Franciszka, który niedawno został świętym, może on zechce zanurzyć się w morzu i przywrócić nam utracone kotwice." Zgodzili się na to pozostali żeglarze, nie drwiąc, ale szczerze słuchając rady Perfekta. Jego natomiast zganili ostrymi słowaŹmi, a do św. Franciszka zwrócili się ze spontaniczną prośbą. NatychŹmiast, bez jakiegokolwiek wpływu z ich strony, kotwice wypłynęły na powierzchnię, jak gdyby żelazo przemieniło się w lekkie drewno.

    Uwolnieni z kajdan i więzień
    Guidolotto z San Gimignano został fałszywie oskarżony, że otruł pewnego człowieka i że w ten sam sposób postanowił zgładzić jego syna, a nawet całą jego rodzinę. Ujęty przez miejscową władzę i zakuty w najcięższe kajdany, został zamknięty w wieży. On sam jednak, mając wielką ufność w Panu, ze względu na swą niewinność, o której wiedział, powierzył całą sprawę obronie św. Franciszka. Tymczasem miejscowa władza obmyślała, jakimi torturami wymóc na nim wyznanie potwierdzenia, a gdy przyzna się, w jaki sposób możliwie najciężej ukarać go. W ową noc, po której rano miał być wyprowadzony na męki, ukazał mu się św. Franciszek i otoczył go ogromnym blaskiem światła, który trwał aż do rana, a także napełnił go wielką radością i ufnością, zapewniając go, że zostanie uwolniony. Rano przyszli oprawcy, wyprowadzili go z więzienia i zawiesili na specjalnym narzędziu tortur, mającym wygląd konia, nakładając nań specjalne obciążenia. Zadając mu cierpienie za cierpieniem, przez podnoszenie go w górę i ponowne spuszczanie chcieli w ten sposób szybciej wymóc przyznanie się do winy. Na obliczu jego ciągle promieniowała radość z własnej niewinności, nie ukazując równocześnie żadnego bólu z powodu zadawanych cierpień. Zapalano następnie pod nim wielki ogień. Mimo, że wisiał głową w dół, ani jeden włos nie zapalił się. W końcu oblano go wrzącym olejem, ale i to, podobnie jak inne tortury, nic mu nie szkodziło. Okazała się moc Świętego, który go bronił. Uwolniony odszedł.

    Ocalone od niebezpieczeństw przy porodzie
    Żona szlachcica z Calvi, imieniem Juliana, z powodu śmierci synów wiele lat żyła w smutku i ciągle opłakiwała nieszczęśliwe wydarzenie dlatego, że tych, których z bólami nosiła i w bólach porodziła, po upływie krótkiego czasu z jeszcze większym bólem grobom oddawała. Nic więc dziwnego, że będąc brzemienną od czterech miesięcy, ze względu na wypadki przeszłości, bardziej martwiła się śmiercią, aniżeli narodzinami poczętego dziecięcia. Bardzo gorliwie błagała także św. Franciszka o życie jeszcze nie narodzonego dziecka. I oto którejś nocy, gdy spała, ukazała się jej we śnie jakaś kobieta, niosąca na rękach piękne dziecię, które ofiarowała jej z wielką radością. Gdy ona jednak wzbraniała się przyjąć je, ponieważ bała się, aby go natychmiast nie utracić, owa kobieta powiedziała: ,,Przyjmij je spokojnie, ponieważ tego, którego cierpiąc opłakujesz, posyła ci św. Franciszek. Będzie on żył i będzie zdrowy." Natychmiast obudziwszy się, zrozumiała, że przez tę niebiańską wizję, Franciszek zapewnił ją o swej opiece. Od tej pory przepełniała ją coraz większa radość i na intencję szczęśliwego wydania na świat obiecanego dziecka pomnożyła swe modły i złożyła pewne obietnice. »Wypełnił się czas rozwiązania i porodziła« (Łk 1,57) owa kobieta chłopczyka, który dzięki, św. Franciszkowi otrzymał życie. Wzrastał zdrowy i silny, będąc ustawicznie zachętą dla rodziców, aby coraz bardziej kochali Chrystusa i św. Franciszka.

    Przwrócenie wzroku
    W Campania, czternastoletni chłopiec z Pofi nagle zachorował i zupełnie stracił możność widzenia lewym okiem. Ogrom strasznego bólu tak wypchnął oko ze swego miejsca, że przez osiem dni, po rozluźnieniu się nerwu na długość palca, wisiało na policzku i zupełnie wyschło. Jedynym ratunkiem było odcięcie go. Lekarze pozostawili go w tym beznadziejnym stanie. Jego ojciec natomiast, zwrócił się całą duszą o pomoc do św. Franciszka. Nie odrzucił próśb pokornie błagającego ten nie?- znużony wspomożyciel nieszczęśliwych. Cudowną mocą przywrócił wyschłe oko na swoje miejsce, ożywił je i oświecił promieniami upragnionego światła.

    Uzdrowienia z różnych chorób
    W Citta delia Pieve biedny chłopiec był głuchoniemy od urodzenia. Miał tak krótki i cienki język, że wielu tym, którzy go oglądali, wydawało się, iż jest przycięty. Pewien człowiek, imieniem Marek, ze względu na Boga, przyjął go do siebie. Ten widząc, że Marek jest dla niego dobrodziejem, zatrzymał się dłużej u niego. Któregoś wieczoru, podczas Kolacji, na której był również chłopiec, gospodarz powiedział do żony: „Uważałbym to za największy cud, gdyby św. Franciszek temu biedakowi przywrócił słuch i mowę." Dodał także: „Ślubuję Bogu, że gdyby to św. Franciszek raczył uczynić, to z miłości ku niemu, zapewnię temu chłopcu utrzymanie do końca życia." Naprawdę dziwne! Nagle urósł mu język i powiedział: „Chwała Bogu i św. Franciszkowi, który dał mi mowę i słuch."

    Ludzie, którzy nie szanowali święta i nie czcili świętego
    W miejscowości Le Simon, w pobliżu Poitiers, pewien kapłan, imieniem Reginald, odznaczający się szczególną czcią wobec św. Franciszka, polecił swoim parafianom, aby uroczyście obchodzili jego święto. Jeden zaś z nich, nie znając mocy Świętego, zlekceważył polecenie swego kapłana. Wyszedł bowiem do lasu na wyrąb drzewa. Gdy był już gotowy na rozpoczęcie pracy, usłyszał głos trzykrotnie mówiący: „Jest święto; nie należy pracować." Gdy jednak nie posłuchał ani polecenia księdza, ani głosu z niebios powstrzymującego go od pracy służebnej,1 Boża potęga na chwałę św. Franciszka bez zwłoki i wymierzyła karę, i uczyniła cud. Gdy wziął do rąk narzędzia pracy i już podniósł siekierę, moc Boża tak zacisnęła jego dłonie, że w żaden sposób nie mógł wyprostować palców. Zaskoczony tym ogromnie, nie wiedząc, co ma robić, pobiegł w takim stanie do kościoła, gdzie wszyscy zebrani zobaczyli ten dziwny cud. Przed ołtarzem bardzo żałował za to, co zrobił. Jeden z kapłanów — ze względu na święto, przyjechało tam wielu kapłanów — poradził mu, aby pokornie poświęcił się św. Franciszkowi, składając trzy śluby, ponieważ trzy razy usłyszał głos z nieba. Ślubował więc, że będzie obchodził to święto, że będzie uczęszczał do kościoła, w którym obecnie się znajduje i że uda się z pielgrzymką do grobu św. Franciszka. Przedziwne! Nie do opowiedzenia! Po złożeniu pierwszego ślubu, wyprostował jeden palec, po drugim — następny, a po trzecim — trzeci I wreszcie całą rękę, a następnie drugą. Zebrany lud z podziwem i wielką pobożnością patrzył i błagał św. Franciszka o łaskę. Tak uwolniony człowiek, odłożył narzędzie pracy, a wszyscy wielbili Boga i podziwiali moc Świętego, który w tak dziwny sposób był w stanie „zranić" i uzdrowić. Owe narzędzia pracy, aż do dnia dzisiejszego wiszą przed ołtarzem zbudowanym na cześć św. Franciszka. Wiele cudów uczynionych tam i w okolicy, wykazuje wielkość św. Franciszka w niebie i obowiązek obchodzenia jego święta na ziemi.

    Niektóre inne cuda różnego rodzaju
    Pewna kobieta z Gagliano Aterno, imieniem Maria, odznaczająca się wielką pobożnością w służbie Jezusa Chrystusa i św. Franciszka, wyszła któregoś dnia, aby własnymi rękoma przygotować sobie pożywienie. Gdy zaś z powodu wielkiego upału, zaczęła cierpieć żar pragnienia, a będąc pozbawioną możliwości napicia się, ponieważ sama znajdowała się wśród skalistych gór, na wpół żywa upadła twarzą do ziemi i z całą pobożnością swego ducha prosiła o pomoc swego opiekuna, św. Franciszka. Trwając tak na żarliwej i pokornej modlitwie, bardzo zmęczona pracą, pragnieniem i upałem, zdrzemnęła się na chwilę. I oto przyszedł św. Franciszek i zawołał ją po imieniu oraz powiedział: „Wstań! i pij wodę, która jako dar Boży została dana tobie i wielu innym." Usłyszawszy to, zerwała się ze snu, pocieszona bardzo i w pobliżu wyrywając z ziemi paproć z korzeniami i kawałkiem drewna wygrzebując dołek, znalazła świeżą wodę. Wydawało się jej najpierw, że jest to tylko kilka kropel. Okazało się jednak, że dzięki działaniu Bożemu wytrysnęło tam źródło. Napiła się wystarczająco i obmyła sobie oczy, które bolały ją od dłuższego czasu. Przekonała się, że od tego momentu spłynęło na nią nowe światło. Pobiegła do domu, opowiadając po drodze wszystkim o tak godnym podziwu cudzie, uczynionym na cześć św. Franciszka. Na wieść o cudzie, zbiegło się zewsząd wiele ludzi, przekonując się na podstawie własnego doświadczenia o przedziwnej mocy tej wody; gdy tylko po spowiedzi w jakikolwiek sposób korzystali z jej dobrodziejstwa, zostawali uwolnieni z kajdan przeróżnych chorób. Do dnia dzisiejszego istnieje to źródło i na cześć św. Franciszka wybudowana jest tam kaplica.

Źródło: Św. Bonawentura "Życiorys większy św. Franciszka z Asyżu" Cuda św. Franciszka



do góry
wstecz
Copyright © 2014-2024 WiT