Strona główna
                                       
Rozdział XIV
Powrót z Rzymu na dolinę Spoletańską i zatrzymywanie się po drodze

  1. Święty Franciszek ze swymi braćmi, ciesząc się bardzo z daru i łaski tak wielkiego ojca i pana, podziękował Bogu, "który wynosi pokornych a smutnych ocala" (Job 5,11). Natychmiast poszedł nawiedzić progi świętego Piotra, a po skończeniu modlitwy wyszedł z Miasta. Obrał drogę ku dolinie Spoletańskiej i podążył tam z towarzyszami. Po drodze rozprawiali ze sobą o licznych i wielkich dobrach, jakimi obdarzył ich Pan najłaskawszy: jak łaskawie zostali przyjęci przez wikariusza Chrystusowego, pana i ojca całego ludu chrześcijańskiego; jak mogą i powinni wypełniać jego napomnienia i rozkazy; jak regułę, którą przyjęli, mają rzetelnie zachowywać i strzec jej nieodmiennie, jak wobec Najwyższego mają chodzić we wszelkiej świętości i religijności; wreszcie, jak wzrastać w święte cnoty, aby ich życie i obyczaje stały się przykładem dla bliźnich.
    Podczas gdy oni, nowi uczniowie Chrystusa ze szkoły pokory, o tym rozprawiali, dużo dnia upłynęło i nastała późna godzina. Wtedy przybyli na miejsce samotne. Byli mocno zmęczeni drogą, a nie mogli znaleźć żadnej żywności, gdyż miejsce to było daleko od mieszkań ludzkich. Ale oto, za sprawą łaski boskiej, spotkał się z nimi człowiek, niosący w ręce chleb. Dał go im i odszedł. A że go nie znali, dziwowali się w swych sercach, a jeden drugiego pobożnie napominał, żeby więcej zaufać miłosierdziu Bożemu. Spożywszy pokarm i niemało się nim pokrzepiwszy, przybyli do pewnego miejsca blisko miasta Orte i tam zatrzymali się prawie przez piętnaście dni. Niektórzy z nich chodzili do miasta w poszukiwaniu koniecznego pożywienia. To niewiele, co uprosili od drzwi do drzwi, przynosili do braci i spożywali wspólnie, z dziękczynieniem i radością serca. Tego, co im zostało, nie mieli komu dać, więc spożywali to następnego dnia. W tym celu przechowywali resztki w grobowcu, w którym niegdyś były ciała zmarłych, a teraz stał wolny. Owo miejsce było puste i odludne, rzadko kto tam przychodził albo i nikt wcale.

  2. Cieszyli się wielką radością, jako że nie mieli na oku ani nie pożądali nic takiego, co by im sprawiało przyjemność próżną czy cielesną. Dlatego obcowali tam ze świętym ubóstwem, czerpali wielką pociechę z braku tego wszystkiego, co światowe, i jak tam byli, tak decydowali się trwać przy nim zawsze i wszędzie. Pozbywszy się wszelkiej troski o sprawy ziemskie, radowali się jedynie pociechą Boską. Nie wstrząsani żadnymi troskami, nie szarpani żadnymi pokusami, postanawiali i utwierdzali się w postanowieniu, by nigdy ubóstwa nie opuścić. Urok tego miejsca mógł łatwo osłabić zapał ich ducha. Wprawdzie nie poddawali się mu uczuciowo, ale żeby nie przywiązać się, czy to do pragnienia dłuższego pobytu, czy choćby do czegoś na zewnątrz własnego, opuścili to miejsce. Idąc ze szczęsnym swym ojcem, weszli wówczas w dolinę Spoletańską.
    Jako prawdziwi miłośnicy sprawiedliwości rozprawiali między sobą, czy winni przebywać między ludźmi, czy udać się na miejsce samotne. Ale święty Franciszek, który nie ufał własnej swej przemyślności, ale wszystkie sprawy popierał świętą modlitwą, zdecydował, żeby nie żyć samemu sobie, ale dla Tego, który umarł za wszystkich. Był bowiem, świadomy, że został posłany po to, aby zdobywać Bogu dusze, które diabeł usiłował porwać.



wstecz
Copyright © 2014-2024 WiT