Strona główna
                                       
Rozdział XV
Sława św. Franciszka, nawrócenie wielu do Boga, nazwa nowego zakonu

  1. Franciszek jako mężny rycerz Chrystusa krążył po miastach i kasztelach, wieszcząc królestwo Boże, głosząc pokój, ucząc zbawienia i pokuty na odpuszczenie grzechów, nie w przekonywających słowach mądrości ludzkiej, ale w nauce i mocy ducha. Mając upoważnienie apostolskie, działał we wszystkim otwarcie, bez żadnej obłudy, bez żadnych zwodniczych pochlebstw. Niczyich grzechów nie głaskał, ale w nie uderzał, nie pobłażał życiu grzeszników, ale je ostro karcił, ponieważ najpierw sam wykonywał to, co innym zalecał. Nie lękał się nagany, mówił prawdę bardzo szczerze, tak że nawet mężowie wykształceni, cieszący się sławą i godnością, podziwiali jego kazania i przejmowali się zbożną bojaźnią w jego obecności. Biegli mężczyźni, biegły i kobiety, śpieszyli księża i przybywali zakonnicy, ażeby widzieć i słyszeć świętego Bożego, który wszystkim wydawał się człowiekiem z innego świata.
    Ludzie każdego wieku i każdej płci podążali, by zobaczyć dziwy, jakich właśnie Pan dokonywał na świecie przez swojego sługę. Zaprawdę, w owym czasie wydawało się, że poprzez obecność świętego Franciszka czy poprzez jego sławę jakieś nowe światło spłynęło z nieba na ziemię, rozpraszając wszystką pomrokę ciemności, jaka zalegała prawie cały kraj. tak że mało kto wiedział, jaki obrać kierunek. Prawie wszystkich, pochłaniała otchłań zapomnienia o Bogu i gnuśne zaniedbanie jego przykazań, tak że zaledwie czasem ktoś kiedyś otrząsnął się był z dawnych i zastarzałych złości.

  2. Promieniował jak gwiazda błyszcząca w ciemności nocy i jak zaranie rozciągnięte ponad mrokami.39 I stało się, że wkrótce wygląd prowincji zmienił się i wszędzie nabrał bardziej radosnego widoku, po zrzuceniu pierwotnego brudu. Uprzednia susza ustąpiła i szybko urósł zasiew na spalonym polu. Także nieuprawna winnica zaczęła puszczać pączek woni Pańskiej, a wydawszy z siebie kwiaty słodkości, zrodziła również owoc czci i godności. Wszędzie rozbrzmiewało dziękczynienie i chwalba, a wielu niechało trosk światowych i pod wpływem życia i nauki świętego ojca Franciszka nabywało poznania siebie i zapragnęło miłości i czci dla Stwórcy.
    Wielu z ludu, szlachcice i plebejusze, duchowni i świeccy, dotknięci tchnieniem Bożym, zaczęli garnąć się do świętego Franciszka, pragnąc na stałe walczyć pod jego wodzą i kierownictwem. Święty Boży, jak rzeka pełna łaski niebieskiej zraszał ich wszystkich deszczem charyzmatów, a rolę ich serca zdobił kwiatami cnót. Oto wyborny mistrz! Na jego wezwanie odnawia się Kościół Chrystusowy obydwojga płci i zwycięsko kroczą trzy wojska dążących do zbawienia, według jego wzoru, reguły i nauki. Wszystkim podał normę życia i wskazał drogę zbawienia odpowiednią dla każdego stanu.40

  3. Obecnie trzeba zwrócić uwagę na stan, który on swoją miłością wskrzesił, jak i mocą profesji podtrzymał. Najpierw on sam założył Zakon Braci Mniejszych i nadał mu tę nazwę. Mianowicie w Regule pisało: "I niech będą mniejsi".41 Kiedy rozważał to wyrażenie, rzekł: "Chcę, żeby ta wspólnota nazywała się Zakon Braci Mniejszych." Naprawdę mniejsi, jako że byli "poddani wszystkim," zawsze szukali nędznych miejsc pobytu i podejmowali się prac uważanych za poniżające. W ten sposób zasługiwali na mocne ugruntowanie w prawdziwej pokorze, a na tej szczęsnej dyspozycji rosła w nich duchowa budowla, złożona ze wszystkich cnót.
    Zaprawdę, na stałej podwalinie miłości powstała szlachetna budowla, w której żywe kamienie zgromadzone ze wszystkich stron świata utworzyły mieszkanie Ducha Świętego. O, jakimże żarem miłości pałali ci nowi uczniowie Chrystusa! Jakież kwitło w nich ukochanie zbożnej wspólnoty! Czy w jakimś miejscu zeszli się razem, czy spotkali się w drodze, jak to bywa, tam zaraz zażegał ich bodziec duchowej miłości i skłaniał do oznak prawdziwej przyjaźni, wyższej od wszelkiego zwykłego kochania. Czyste uściski, miłe uczucia, święty pocałunek, słodka rozmowa, skromny uśmiech, radosne wejrzenie, oko prawe, duch pokorny, język uprzejmy, odpowiedź grzeczna, tożsamość zdania, ochotna usługa i ręka niestrudzona.

  4. Skoro wzgardzili wszystkim, co ziemskie, i zupełnie wyzbyli się miłości własnej, tedy całe uczucie miłości skierowali ku wspólnocie. Starali się poświęcić w tym celu, żeby zobopólnie zaspokajać potrzeby braci. Pragnęli się spotykać, a jeszcze bardziej pragnęli razem przebywać. Natomiast czymś ciężkim było dla nich oddzielenie od wspólnoty, gorzkim rozwód, przykrą rozłąka. Ale jako najbardziej posłuszni rycerze nie śmieli niczego przekładać ponad rozkazy posłuszeństwa. Zanim wykonali słowo posłuszeństwa, już przedtem byli gotowi do spełnienia rozkazu. Nie wiedzieli, co to dyskutować nad rozkazami, zarzucili wszelki sprzeciw, w każdych okolicznościach słuchali jakby na wyścigi.
    "Naśladowcy najświętszego ubóstwa, "bo nic nie mieli, do niczego nie lgnęli, stąd też niczego nie obawiali się stracić. Zadowalali się samą tuniką, czasem łataną od spodu i na wierzchu. Żadnego w niej zadbania, ale brzydota i lichota, iżby wyglądali w niej jak ukrzyżowani dla świata. Pcdpasani sznurem, nosili liche portki. Mieli zbożny zamiar poprzestać na tym i nic więcej nie posiadać.
    Dlatego wszędzie byli bezpieczni. Nie wieszał ich strach, nie rozrywała troska. Oczekiwali dnia następnego bez żadnego zmartwienia. Nawet często, ponosząc wielki trud podróży, nie kłopotali się o nocleg. Bo nieraz, gdy wśród tęgiego mrozu z konieczności zostali bez dachu nad głową, tulili się do komina, albo całymi nocami kawęczyli pokornie w jaskiniach i grotach.
    Podczas dnia ci, którzy umieli, pracowali ręcznie, przebywając w domach dla trędowatych albo w innych godnych miejscach służyli wszystkim pokornie i pobożnie. Nie podejmowali się takich prac, które byłyby powodem do zgorszenia, a tylko świętych i prawych, godziwych i pożytecznych. Wszystkich, z którymi się spotykali, pociągali przykładem do pokory i cierpliwości.

  5. Taka zdobiła ich cnota cierpliwości, że woleli raczej tam przebywać, gdzie doznawali prześladowania swych ciał, aniżeli tam, gdzie mogliby cieszyć się względami świata, na skutek uznania lub chwalenia ich świętości. Po wiele razy cierpieli zniewagi, doznawali przykrości; zdzierano z nich szaty, bito, wiązano, wtrącano do więzienia. Oni zaś nie chronili się pod niczyją opiekę, ale wszystko mężnie przetrzymali, a z ich ust słyszano jedynie chwalbę i dziękczynienie.
    Rzadko albo nigdy nie ustawali w chwaleniu Boga i modlitwie. Wciąż rachując się z tego, co zrobili, za dobre uczynki dziękowali Bogu, za zaniedbania i opieszałość żałowali i płakali. Jeżeli nie doświadczali zwykłego sobie ducha pobożności, to uważali, że Bóg ich opuścił. Chcąc trwać na modlitwie, posługiwali się jakimiś narzędziami. Niektórzy utrzymywali się na zawieszonych powrozach, by nie chwytała ich senność i nie wytrącała z modlitwy.
    Niektórzy zakładali żelazne obręcze, a niektórzy opasywali się drewnianymi ściskaczami. Jeśli kiedy naruszyli wstrzemięźliwość na skutek obfitości pokarmu lub napoju, jak to bywa, albo jeśli na skutek zmęczenia drogą przekroczyli umiar, choćby mało co, to jak najsurowiej karali się wielodniową abstynencją. Wreszcie, tak wielką udręką starali się ujarzmić namiętność ciała, że często na bardzo zimnym mrozie nie wahali się obnażać, a także całe ciało krwawić kolcami cierni.

  6. Tak skrzętnie gardzili wszystkim, co ziemskie, że zaledwie przyjmowali to, co konieczne do życia, a wprawieni w długie obywanie się bez przyjemności cielesnej, nie bali się żadnych ostrości.
    W tym wszystkim zachowywali ze wszystkimi pokój i łagodność, działali zawsze skromnie i pokojowo, jak najbardziej unikali wszelkiego rodzaju zgorszeń. Mówili tylko w potrzebie, bez żartów i gadania po próżnicy. W całym ich życiu i zachowaniu nie można było znaleźć nic nieprzystojnego czy niegodziwego.
    Ich każdy czyn był ujęty w karby, każdy krok skromny, wszystkie zmysły tak umartwione, że zaledwie widzieli i słyszeli to, co uważali za konieczne. Oczy mieli spuszczone ku ziemi, a duchem przebywali w niebie. Nie miała w nich miejsca żadna zazdrość, żadna zgorzkniałość, ale była w nich wielka zgoda, stały pokój, dziękczynienie i chwalba. To są probierze czcigodnego ojca, za pomocą których kształtował nowych synów, nie tylko słowem i językiem, ale jak najbardziej czynem i prawdą (por. J 3,18).

39 Obrazy biblijne z księgi Mądrości Syracha 50,6-7, które zastosował do św. Franciszka Grzegorz IX w mowie kanonizacyjnej.
40 Aluzja do św. Franciszka jako założyciela trzech zakonów: Braci Mniejszych, Klarysek i rodziny świeckich pokutników, czyli tzw. tercjarzy.
41 Wyrażenie "niech będą mniejsi" znajduje się w 7 rozdziale Reguły z 1221 r.; wszakże tu chodzi raczej o regułę pierwotną, gdyż według przytoczonego wyżej listu Jakuba z Vitry już w 1216 r. towarzysze św. Franciszka zwali się „Bracia Mniejsi."



wstecz
Copyright © 2014-2024 WiT