Strona główna
                                       
Rozdział VII
Pochwycenie przez zbójców i usługiwanie trędowatym

  1. Kiedy ubrany w kolorowe szarfy, jakich niegdyś używał, szedł lasem, i śpiewał Panu chwalby w języku francuskim, 17z nagła napadli go zbójcy. Dziko usposobieni zapytali go, kim jest. Mąż Boży, ufnie, głośno odpowiedział: "Jestem heroldem wielkiego króla! Co wam do tego?"
    Ale oni pobili go i wtrącili do rozpadliny pełnej śniegu, mówiąc: "Leż tu, prostacki heroldzie Boga!" On zaś, po ich odejściu, gramoląc się, otrząsnął z siebie śnieg i wyczołgał się z parowu, a bardzo ucieszony zaczął głośno wyśpiewywać po lesie chwalby dla Stworzyciela wszystkich rzeczy.
    Przybywszy do pewnego klasztoru mnichów, 18 przez wiele dni chodził tylko w samej lichej koszuli, jako woziwoda w kuchni, pragnąc tylko pożywić się zupą. Jednakże, kiedy nie wzbudził żadnej litości i nie mógł otrzymać choćby starego odzienia, nie zagniewany, ale zmuszony koniecznością, odszedł stamtąd i przybył do miasta Gubbio, gdzie otrzymał skromną tunikę od pewnego dawnego przyjaciela.19 Później, po upływie krótkiego czasu, kiedy sława męża Bożego wszędzie się rozeszła, a jego imię rozpowszechniło się wśród ludu, przeor wspomnianego klasztoru, rozważywszy i zrozumiawszy, że skrzywdzili męża Bożego, przybył do niego i ze względu na cześć dla Zbawiciela pokornie prosił go o przebaczenie dla siebie i dla swoich.

  2. Następnie święty miłośnik wszelkiej pokory przeniósł się do trędowatych i przebywał z nimi, pilnie służąc wszystkim ze względu na Boga. Umywał z nich wszelkie brudy, a także oczyszczał wrzody z ropy, jak sam mówi w swym Testamencie: "Kiedy jeszcze byłem w grzechach, widok trędowatych wydawał mi się nie do zniesienia, wszakże Pan wprowadził mię między nich i spełniałem wobec nich usługi miłosierdzia."
    Jak sam nieraz mówił, widok trędowatych był mu tak bardzo przykry za czasu jego płochości, że gdy co najmniej z odległości dwu tysięcy kroków spostrzegał ich domy, zatykał sobie nos rękami. Ale kiedy już za łaską i mocą Najwyższego zaczął myśleć o rzeczach świętych i użytecznych, będąc jeszcze w stanie świeckim, pewnego dnia spotkał się z trędowatym. Przezwyciężył się, przystąpił do niego i ucałował go. Odtąd coraz bardziej się poniżał, aż z miłosierdzia Odkupiciela doszedł do doskonałego zwycięstwa nad sobą.
    Pomagał również innym biedakom. Będąc jeszcze w świecie i idąc za tym, co światowe, podawał miłosierną rękę ludziom cierpiącym braki i współczuł udręczonym. Jednego dnia wbrew swemu zwyczajowi, jako że był bardzo uprzejmy, ubliżył pewnemu ubogiemu proszącemu o jałmużnę. Natychmiast pożałował tego, mówiąc sobie, że to rzecz wielce naganna i bardzo brzydko odmówić żądaniom tego, kto prosi w imię tak wielkiego Króla. Odtąd postanowił w swym sercu, że o ile możliwe, już więcej nikomu nie odmówi, kto prosić będzie ze względu na Boga.
    Robił to jak najpilniej i wypełniał, aż zupełnie poświęcił całego siebie, jako ten, co zanim stał się nauczycielem, wpierw był wykonawcą tej ewangelicznej rady: "Daj temu, kto cię prosi, i nie odwracaj się od tego, kto chce pożyczyć od ciebie" (Mt 5,42).

17 Św. Franciszek w chwilach szczególnego rozradowania posługiwał się językiem francuskim. Już w młodości zadzierzgnął związki z Francją, bądź towarzysząc ojcu w wyprawach kupieckich, bądź przez swoją matkę, donnę Pikę, co do której niektórzy autorzy utrzymują, że pochodziła z Prowansji (por. A. F o r t i n i, Nova vita di S. Francesco, II, 94-95).
18 Było to opactwo benedyktyńskie San Verecondo, dziś Vallingegno, koło Gubbio.
19 Pewien dokument z końca XIV w. mówi, że był to Fryderyk Spadalunga (por. MF 5/1890/77).



wstecz
Copyright © 2014-2024 WiT